Często mówi się o tym, że bieganie wzmacnia nie tylko ciało, ale również hartuje ducha. Pierwsza część tej tezy wydaje się być oczywista i niepodważalna. Systematyczny trening niekwestionowanie wzmacnia Nasze mięśnie i poprawia wydolność całego organizmu. Czy jednak wysiłek fizyczny, którego tak wielu z Nas nie lubi, może poprawiać humor? Tak! Przedstawiamy Wam naukowe dowody na to, że nic nie jest w stanie wprawić Nas w dobry nastrój bardziej niż praca fizyczna ? czyli np. systematyczne ćwiczenia! Brzmi niezwykle? W dzisiejszych czasach, kiedy szukamy coraz to nowych sposobów na to by uniknąć zmęczenia fizycznego, z pewnością tak. Jeśli jednak chcesz przekonać się, że to nie pusty frazes, a prawda dowiedziona naukowo, czytaj dalej! Przedstawiamy Ci nie tylko argumenty przemawiające za tym, aby zacząć regularnie ćwiczyć, ale też najprostszy sposób na poprawienie sobie humoru!

Nie jesteśmy smutniejsi niż Nasi przodkowie!

Poszukiwanie sposobu na wywołanie uśmiechu na ludzkiej twarzy wcale nie jest domeną Naszych czasów. Smutek, zniechęcenie, frustracja towarzyszą ludzkości od zarania dziejów. Dlatego też przez stulecia szukano coraz to nowych form rozrywki, która wywoływałaby na ludzkich twarzach uśmiech. Już od czasów starożytnych starano się organizować poprawiające nastrój rozrywki. Nie bez powodu promowano sztukę, teatr, zatrudniano błaznów, jak też stosowano używki pozwalające ludziom choć na chwilę oderwać się od gnębiących ich problemów czy spojrzeć na ich troski nieco łaskawszym okiem. Jednak o prawdziwym przełomie w poszukiwaniu recepty na uśmiech możemy mówić dopiero od chwili, kiedy wraz z rozwojem medycyny naukowcy zaczęli odkrywać kolejne rządzące ludzkim ciałem procesy, układy i substancje. Dlaczego? Ponieważ za Nasze dobre samopoczucie odpowiadają przede wszystkim hormony!

Szczęście zapisane jest w Nas!

Większości z nas hormony kojarzą się z czynnikiem chemicznym odpowiedzialnym za np. szybkość starzenia się czy gęstość włosów. Jednak odpowiadają one nie tylko za kwestie tak przyziemne czy widoczne gołym okiem. Już w 1975 roku naukowcom udało się zidentyfikować endorfinę, nazywaną dziś często hormonem szczęścia. Ówcześnie badacze zauważyli, że po długotrwałym wysiłku we krwi podnosi się poziom tego przypominającego swą budową morfinę związku, a skutkiem tego jest osiągnięcie przez biegacza stanu euforii. Odkrycie to nie usatysfakcjonowało jednak wszystkich naukowców, a co więcej stało się powodem do szukania odpowiedzi na coraz to nowe pytania. Dlaczego? Matthew Hill, adiunkt Rockefeller University w Nowym Jorku zwraca naszą uwagę na fakt, że cząsteczki endorfin są po prostu zbyt duże by mogły pokonać znajdującą się miedzy krwią i mózgiem barierę. Mówiąc prościej, bardzo szybko znaleziono dowód na to, że endorfiny są zbyt duże by mogły stymulować mózg człowieka i wywoływać uczucie szczęścia. W wyniku kolejnych przeprowadzanych badań udało się znaleźć inny układ, który mógłby być odpowiedzialny za ogarniające sportowców po wysiłku uczucie błogiego szczęścia. Tym samym, przez wiele lat liczba osób uważających, że odpowiedzialne są za to nie endorfiny, a układ neurochemiczny – endokanabinoidowy była co najmniej duża, a zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy każdej z teorii nie posiadali wystarczająco silnych dowodów na przekonanie innych do swoich racji.

Przełomem w tym dość specyficznym sporze okazało się być badanie naukowców z Georgia Institute of Technology, którzy to w 2003 roku udowodnili, że 50 minutowy wysiłek podnosi liczbę endokanabinoidów we krwi. Endokanabinoidy zwróciły uwagę naukowców podczas badań nad wpływem marihuany na organizm człowieka. W ich trakcie okazało się, że istnieje pewna grupa receptorów znajdujących się nie tylko w ludzkim mózgu, ale też w innych częściach ludzkiego ciała. To właśnie dzięki nim substancje zawarte w np.marihuanie wiążą się z układem nerwowym, a efektem owego połączenia jest pozytywne pobudzenie, rozluźnienie i podniesienie progu bólu. Przy okazji badań nad wpływem wysiłku na mózg człowieka okazało się, że ludzkie ciało jest w stanie samoistnie wytwarzać kanabinoidy. Mówiąc prościej: 50 minutowy wysiłek wystarczy, byśmy mogli naturalnie dostarczyć swemu ciału bodźców do wprawienia go w dobry nastrój! Co więcej, dostarczając je w sposób naturalny, mamy 100% gwarancję na to, że efekt będzie dokładnie taki jak zamierzaliśmy (w przypadku marihuany czy innych substancji psychoaktywnych ponad połowa badanych doświadczała też mniej przyjemnych doznań). Tym samym naukowcy uzyskali niepodważalny dowód na to, że wysiłek fizyczny poprawia nastrój ćwiczącego!

Dlaczego warto jest zadbać o swój nastrój?

Temat wpływu wysiłku na kondycję psychiczną człowieka podjęty przez Nas został nie bez powodu. Mało kto, zdaje sobie sprawę z tego jak poważnym problemem stały się w ostatnich latach depresje i inne choroby związane z obniżeniem nastroju. Niewiele mniej osób zdaje sobie sprawę z tego, że chociażby w roku 2010 liczba samobójstw przewyższyła liczbę ofiar śmiertelnych wypadków samochodowych! Choć z roku na rok rośnie liczba osób odwiedzających gabinety psychoterapeutów, czy przyjmujących środki antydepresyjne problem wciąż jest poważny, a na dodatek nasila się. Dlaczego jesteśmy wobec niego tak bezradni? Nie, wcale nie chodzi wyłącznie o to, że żyjemy w stresujących czasach czy też w tym, ze bagatelizujemy problem depresji. Odpowiedzi należy szukać przede wszystkim w przytoczonych przez nas wcześniej wynikach badań nad wpływem marihuany na organizm człowieka. Choć przeprowadzone zostały już ponad 10 lat temu, najważniejszy z płynących z nich wniosków wciąż pozostaje niezmienny. Wciąż nie znamy skuteczniejszego, pewniejszego i bezpieczniejszego środka czy sposobu na stymulację ludzkiego mózgu, niż ten, który produkuje nasze ciało pod wpływem wysiłku. Stąd też, raz jeszcze, nie tylko jesienią, zachęcamy wszystkich do systematycznego biegania! Pozytywne nastawienie do świata, wiara we własne siły pomogą Nam sprostać wszystkim wyzwaniom, które spotykamy na swej drodze każdego dnia!